Szukaj na tym blogu

piątek, 27 kwietnia 2012

XV Cyberfoto w Częstochowie (wernisaż 27.04.2012)



Nowy rodzaj twórczości?

Śledząc rozwój fotografii cyfrowej zadaję sobie pytania czy po piętnastu latach w rozwoju fotografii cyfrowej powstał nowy styl, inny od fotografii analogowej, bo bardziej opierający się na programach graficznych i dający inne możliwości wydruku? Czy mamy do czynienia z nową dziedziną, która poszukuje swego obszaru poza dokumentem i reportażem odwołując się do sztuk plastycznych, ale na nowej zasadzie? Odpowiem w skrócie – tak powstaje nowy rodzaj twórczości, sytuującej miedzy dawną fotografią a twórczością graficzną, w której ważny aspekt zależy od używanego sprzętu technicznego. Tak, aby otrzymane wydruki były jak najdoskonalsze lub przeciwne archaiczne w swej formie. Przede wszystkim należy poszukiwać nowego i innego obrazowania, gdyż tylko wówczas może powstać nowa jakość wizualna.

 Co ważnego było na Cyberfoto?
            Wszystko zależy od perspektywy oglądu, która może pochodzić z tradycji fotografii opartej na negatywie i pracy fotochemicznej czy też będziemy otwarci na eksperyment i nowe jakości wizualne, które cały czas towarzyszą twórczości typu technologicznego.  Sprowadzają się one do obrazu trójwymiarowego lub interaktywnego  stając się raczej animacją filmową opartą na ruchu.
Ale obraz cyfrowy dąży do unifikacji różnych dawnych technik, którymi żongluje wykorzystując rysunek i grafikę, ale także płaskie formy w plakatowym obrazowaniu, ale najchętniej stosuje tradycję malarstwa dawnego, jak i nowoczesnego. Czas ponowoczesności jest otwarty na twórczość o charakterze reklamowym, w tym na formy bliskie komiksowi czy ilustracji książkowej.
Od 2001 roku zaangażowany jestem w konkurs Cyberfoto. Wymienię w układzie chronologicznych nazwiska, które pamiętam i przede wszystkim zapamiętałem ich realizacje: Ewa Przytuła z subtelnymi martwymi naturami i wyjściem poza określoną strukturę obrazu i Piotr Zabłocki z jakże trafnym ukazaniem sensu przemijania, a właściwie  paradoksalnie trwałości pamięci=fotografii. Świetnie zrealizował się na naszym konkursie Marek Eligiusz Janicki poszukujący nie tylko ulotnego piękna, ale przede wszystkim nowego ekwiwalentu obrazu reklamowego, potrafiący sięgać do wyobrażeń baśni czy archetypu płodności. Pamiętam też efekt wizualny prac Jarosława Józefa Jasińskiego, który ożywił tradycję „fotografii ojczystej” w innej formule niż PAcamera Club, z którą był związany. Wspominam także prace Litwina Evaldasa Ivanauskasa czy bardziej jeszcze jego późniejszy „styl tekstualny” (The Cage, Hangman) o mocnym wymiarze społecznym i politycznym. Niewiele później pojawiły się plakatowe i mocno uabstrakcyjnione autoportrety Jacka Szczerbaniewicza. Jakże udane są silnie zgrafizowane dla odmiany prace Krystyny Andryszkiewicz (Anioł, diabeł i…) czy postsurrealistyczne montaże Marcina Giby i Olgi Grabiwody. Przypominam sobie także zdjęcia Krzysztofa Krawca oparte na cytacie z dawnego malarstwa oraz zdecydowanie bardziej reklamowe Michała Sosny. W 2010 nagrodziliśmy prace Michała Piotrowskiego z animalistycznymi formami na tle realnych przestrzeni oraz obsesyjne realizacje Pauliny Hebdy. Zupełnie inne możliwości kompozycji w typie „over all” i tradycji „horror vacui” pokazał Eugeniusz Nurzyński. W 2011 oczarowały mnie monochromatyczne montaże Haliny Marduły.  Kamila Żurawska-Chwiszczuk udanie podjęła problem obsesyjnego tematu starości. To oczywiście tylko niektóre prace, jakie można wymienić z piętnastu lat trwania konkursu.


(Fragment tekstu z katalogu z 2012 roku)

Zaproszenie 

O nagrodzonych pracach i wyborach jury napisałem w katalogu wystawy. Zachęcam do lektury mego tekstu. Prace P. Hebdy, które reprezentują  gdańsko-łódzką szkolę myślenia o fotografii wygrały bezdyskusyjnie. Zdecydowanie swym "plakatowym" stylem wyróżniały się natomiast prace Mateusza Michalczyka studenta ASP w Krakowie. Najbardziej fotograficzne były zaś realizacje T. Truszkowskiewgo (WSSiP w Łodzi) i Anny Sowińskiej (ASP Kraków). Po wernisażu i moim wykładzie dyskutowaliśmy na temat istoty "cyfrowości" i wynikających stąd nieporozumieniach.  






środa, 25 kwietnia 2012

"Downy" z bliska (Maciej Herman)

Adam Ziółkowski

 Andrzeja i Filip Horubała

Oglądam po raz kolejny skromną książkę Lista obecności. Rozmowy z ojcami osób z zespołem Downa  Elżbiety Zakrzewskiej-Manterys (Warszawa 2011) patrząc na zawarte w niej fotografie Macieja Hermana. W tym przypadku zdjęcia podporządkowane zostały tekstowi, rozmowom na trudne i bolesne tematy, które mają problem "oswoić".

Marian i Oleńka Jagiełkowie

A jakie są fotografie? Herman poszukiwał "nadzwyczajnych relacji", które są zwykłymi, ojcowskimi, choć nie do końca. Tego rodzaju portret zwykle jest porażką artystyczną, ponieważ fotograf staje w obliczu "niemożliwego". Jak ukazać podniosłość i tragizm codziennej sytuacji, która nie powinna być tragiczna lub jak najmniej? Jest to niezwykle odpowiedzialne i trudne zdanie. Zaduma, uśmiech, miłość, a może puste miejsce na kanapie po nieobecnej osobie? Czy fotografowany w tle kot jest dobrym rozwiązaniem? (praca z Aleksandrem Manterysem). Dla mnie tak! Kotek dodaje tutaj dodatkowych elementów symbolicznych i humanistycznych. 

Pytania się mnożą. Nie widziałem wystawy Maćka Hermana, która była eksponowała w 2012 r. w Warszawie. Z pewnością przeszkadzają mi nieostro ukazane instrumenty muzyczne z zdjęciu z Tadeuszem i Filipem Woźniakami. Ale bardzo podoba mi się portret Andrzeja i Filipa Horubałów, m.in. z racji  przyjętej przez Macieja Hermana "ludzkiej" perspektywy patrzenia. Sytuacja niepostrzeżenie stałą się swojska i intymna. Z kolei "smutny" i "oficjalny" portret Władysława i Wandzi Sidorowiczów w typie tradycji Augusta Sandera tworzy pytanie o nadzieję....

Stanisław i Daniel Krajewscy

Nawet jeśli wystawa nie była w pełni "domknięta" w koncepcji i stylu fotografowania to kilka zaprezentowanych tutaj portretów jest godnych dużego uznania. Słowa uznania dla fotografa za jego "przegraną", która w perspektywie, także dalszej pracy w tym temacie, będzie wygraną. I podziękowania za jego postawę etyczną, w czasach wyzutych z heroizmu i humanizmu.

Aleksander i Wojciech Manterysowie

Władysław i Wanda Sidorowiczowie

Witold i Asia Walkowiak

A co sądzi i swej pracy sam autor, czyli M. Herman? Oto fragment jego maila do mnie z 17.03.12:  "Finalny projekt składa się z 12 fotografii, tych które są w książce. W praktyce zdjęć oczywiście jest więcej - jeden portret wypadł w ogóle z powodu braku autoryzacji wywiadu. Poza tym na każdej sesji robiłem zawyczaj 20 zdjęć (2 negatywy średnioformatowe w formacie 6x7). I mówiąc szczerze na moją osobistą wystawę (niezwiązaną z wywiadami) częściowo wybrałbym inne klatki. Natomiast takie, a nie inne znalazły się w książce, gdyż wg mnie te najbardziej pasowały do koncepcji i tematu wydawnictwa.

Wystawa w warszawskich "Refleksach" dobiegła końca, w tej chwili zdjęcia wiszą w Ratuszu na Bielanach w Warszawie. Później będę je chciał pokazać w innych miastach (Poznań, Łodź, Kraków, Gdańsk i inne). Na wystawę najgoręcej zapraszam, gdyż pokazuję prawdziwe odbitki ciemniowe (w dość dużym formacie - papier jest formatu 50x60), żadne wydruki. I tak naprawdę na nich widać "najwięcej". Poinformuję Cię oczywiście o terminach gdy już będę je znał. "


P.S.Wracamy do życia, które z dnia na dzień przynosi nam chwile radości, ale także cierpienia i umierania. Świat żyje jednocześnie obumierając. Śmierć towarzyszy na nieustannie. Niektóre odejścia są szczególnie bolesne. Zaczynam dziś od tonu osobistego, który niewiele ma wspólnego z prezentowanymi zdjęciami.

wtorek, 24 kwietnia 2012

Dwugłos na temat wystawy Wojciecha Wilczyka "Niewinne oko nie istnieje" (plus replika)

Dziś na łamach portalu O.pl skomentowałem nową odsłonę wystawy Wojciecha Wilczyka w Galerii Pustej Katowicach, która co istotnie nie ma nic wspólnego z programem kuratorskim Kuby Byrczka. Dlaczego ta galeria nosi dawną nazwę tego nie pojmuję? Chyba to już polska tradycja, przypominając sobie historię z Galerią "Foto-Medium-Art" z Wrocławia. 

Oto mój komentarz: "Po tych dwóch zdjęciach widać, że wystawa jest przypadkowym zbiorem, nad którym autor nie panował. Nie ma on określonej estetyki, nie ma w nich “autora” – to zbiór otwarty w sensie działania amatora, który pstryka i jedzie dalej, np. do Kalwarii Zebrzydowskiej albo sfotografować jakieś stare trabanty czy żuki (samochody).

Polecam też do obejrzenia katalog z Atlasa Sztuki i do poczytania, co sądzi o jego “stylu” Bogdan Konopka na łamach “Fototapety”, gdyż wypowiedział ważne zdania o W. Wilczyku.

Te dwa zdjęcia wyglądają, jak były reklamami samochodów z jakieś komisu, ale niektórzy krytycy widzą w nich dużo więcej, oczywiście mają do tego prawo.

Krzysztof Jurecki

p.s. wystawa dobrze prezentuje się 20-30 zdjęciach, ale jako całość jest bardzo słabym zbiorem z zakresu dokumentu (nie postdokumentu), bez wyczucia koloru."

Wszystkich czytelników odsyłam także do mojej polemiki na temat ekspozycji W. Wilczyka w Atlasie Sztuki, zamieszczonej w interenowtym "Obiegu"" i potem drukiem w "Kwartalniku Fotografia" pt, Dwugłos na temat wystawy Wojciecha Wilczyka "Niewinne oko nie istnieje" (plus replika). Moim zdaniem dokonania Wilczyka są bardzo przereklamowane, ale tak zawsze bywało. Ale proszę spokojnie przeczytać nasze teksty i zobaczyć jak najwięcej prac, i samemu ocenić jakość ostatecznego efektu. Zwracam też uwagę na ton kulturalnej wymiany zdań, choć nerwy trochę poniosły Adama Mazura... Nasza inna polemika z 2002 roku była zdecydowanie mniej udana, z obydwu stron. Ale to inna historia.

sobota, 14 kwietnia 2012

Oświadczenie Łodzi Kaliskiej (20.08.2005). Z cyklu Archiwalia

Oświadczenie Łodzi Kaliskiej 20.08.2005

Wczoraj w ŁDK w Łodzi odbyła się sesja na temat  Kultury Zrzuty (ok. 1982-1990 według mojej interpretacji, według  innych analityków do 1987, według jeszcze innych do chwili obecnej). Wspomnienia jej uczestników o zróżnicowanym charakterze przenikały się z próbami analizy historycznej. Nie chciałbym  ich komentować, ale zupełnie nie zgadzam się z tezą wystąpienia Jacka Jóźwiaka. 

Można mieć różne zastrzeżenia co do referatów, ale przede wszystkim do skumulowania wszystkiego w ciągu dwóch godzin, przez co nie było czasu na odczytanie niektórych tekstów i przede wszystkim na dyskusję. Analizie Kultury Zrzuty należy się dużo więcej, niż przedstawiono to w Łodzi. Przede wszystkim należy ujawnić wszelkie możliwe źródła, gdyż z przebiegu wczorajszego dnia można mówić o podkreśleniu tylko jednego, które jest w Galerii Wymiany, na niekorzyść grupy Łódź Kaliska.

Niemiłym akcentem wieczoru była próba przedwczesnego zakończenia wystąpienia Grzesia Zygiera, które miało charakter jak najbardziej typowy dla klasycznej "zrzuty" z lat 80., czego nie rozumiał moderujący spotkanie Łukasz Guzek. Na szczęście społeczność wymusiła na prowadzxącym spotkanie dokończenie odczytania tekstu przez Grzesia.

Pismo z pocztąku tego posta, czyli Oświadczenie Łodzi Kaliskiej, dotyczy także problemu Kultury Zrzuty, dlatego je dziś zamieszczam, ujawniając nieznane archiwalia.

poniedziałek, 9 kwietnia 2012