Szukaj na tym blogu

czwartek, 18 listopada 2010

Spotkanie z Natalią LL (wystawa Prywatne magie. Ze zbioru OPERA OMNIA, galeria FF w Łodzi, listopad 2011)

Fragment z tryptyku Transfiguracja Odyna2009

Natalia LL jest artystką wyjątkową z kilku powodów, przede wszystkim bardzo wysokiego poziomu artystycznego utrzymywanego od początku lat 70. do chwili obecnej. 

Chichot Odyna, 2010

Jest przy tym wszystkim osobą  bardzo sympatyczną, co naprawdę w tym środowisku należy do rzadkości. Potrafi także powiedzieć prawdę, jeśli uzna, że jest to konieczne. Stanowi dla mnie jeden z niewielu autorytetów obok chociażby Jerzego Lewczyńskiego i Andrzeja Różyckiego. We współczesnej sztuce brak nam  autorytetów. Jest ich tak mało dlatego, że trzeba być nie tylko wybitnym artystą, ale posiadać także określoną charyzmę i nie koncentrować się tylko na sobie i własnych znajomych. Tak, to bardzo trudne i niepopularne. Lepiej i bezpieczniej mówić np., że Wilhelm Sasnal "wielkim artystą jest" i kręci świetne filmy.


Kruki Odyna, 2009 

Ekspozycja w Łodzi Natalia LL. Prywatne magie. Ze zbioru Opera Omnia ukazuje problem transformacji mitów, w tym głównie germańskich, (co jest zaskakujące), w prywatne życie artystki.  Widzimy więc powstanie a może reinkarnację nowej Natalii, obserwujemy obumieranie starego Odyna i siłę młodego boga o tym samym imieniu, który niczym Chrystus=Apollo (w interpretacji Stanisława Wyspiańskiego) nigdy nie umiera.

 Fragment z tryptyku Transfiguracja Odyna2009

Czy artystka uprawia formę magii? Z pewnością tak - za pomocą swej sztuki, ale niektórzy wierzą, że potrafi czynić czary! Rozmawiałem kiedyś w 2002 roku na ten temat z Andrzejem Lachowiczem, który podawał mi konkretne przykłady z ich życia. I jest to możliwe, jeśli ktoś w to wierzy i istnieje w energetycznym kręgu powiązań. Inni uśmiechną się z niedowierzaniem.  Ale jeśli ktoś oglądał w oryginale niektóre obrazy Francisco Goi zrozumie, że umysł ludzki pomoże powołać do życia nie tylko gusła, demony, ale i krwiożerczych bogów, którzy potrafią niszczyć dusze i umysły.

 Fragment z tryptyku Transfiguracja Odyna2009

Jednak zdecydowana większość odbiorców sztuki Natalii LL (w tym i ja) znajduje się poza ich bezpośrednim  magicznym oddziaływaniem. W niektórych realizacjach dostrzegam nawet ironię, która od lat towarzyszy artystce. Wielu podobnych aluzji twórczych i poszukiwań doszukuję się także w twórczości Marka Rogulskiego (Rogulusa), bardzo ważnego artysty ze sceny gdańskiej - twórcy monumentalnych rzeźb, performera i wideo, a także kuratora problemowych wystaw.

 Widok ogólny na wystawę w galerii FF w Łodzi

Podsumowując, najbardziej ciekawe są realizacje z Odynem - stary bóg umiera, aby narodził się nowy. Życie nie zna próżni, materia przesycona jest wieczną energią życia, choć sama w sobie jest niczym. Coś lub ktoś czyni ją życiodajnym strumieniem - Élan vital.

sobota, 13 listopada 2010

Kilka fotografii. Kilka historii - od Horst P. Horsta do Adama Klimczaka

Adam Klimczak oprowadza po Biennale Łódzkim. W tle autor bloga

Niestety nie było to udane biennale, nie tylko moim zdaniem. Ale niedzielna wycieczka z dobrym przewodnikiem sztuki  we wrześniowe popołudnie była udana. Podobał mi się profesjonalizm Piotra Kurki i wideo Anny Molskiej, ale to bardzo niewiele. A także orzeł - instalacja Koreanki. Bardzo ciekawa była też wystawa fotografii z malarskimi interwencjami Ryszarda Waśki w Muzeum Kinematografii.

Erwin Blumenfeld, Grace Kelly, 1955

Tego typu zdjęcia zrobiły karierę nie tylko w fotografii reklamowej. Ktoś wychodzi poza ramę obrazu lub zdjęcia. Czy to tradycja malarstwa romantycznego? W Polsce tego typu fotografie wykonywał Aleksander Krzywobłocki.
 

Horst P. Horst, Dream of Venus, 1939

Erotyczne zdjęcie według kompozycji i pomysłu Salvadora Dali, nie kryje swych erotycznych aluzji, ale są one  trywialne, by nie powiedzieć puste. Udawana tajemnica zamienia się w kabaret. Już mamy blisko do Łodzi Kaliskiej.

Anna B. Bohdziewicz, Tomek Sikora i ja, Zachęta , wrzesień 2009


Spotkaliśmy się w Zachęcie, aby obejrzeć wystawę fotografów "Gazety Wyborczej", która była jednak nie do obejrzenia. Zdjęcia wisiały tak wysoko, że nie było ich widać. Wypiliśmy kawę i każdy z nas poszedł własną drogą. Moja byłą chyba najdłuższa, bo do Łodzi.


Piotr Miazga, Robal, 2010

Praca Piotra Miazgi - bardzo ciekawa realizacja z zakresu obrazu cyfrowego, w którym realność staje się nierealna. Sens zatraca się z bezsensem? Czy na tym polega rzeczywistość wirtualna. Z pewnością nie tylko, gdyż jej "kłącza" sztuki i jej idee rozrastają się nie wiadomo gdzie.

piątek, 12 listopada 2010

Nasz sukces na FIAC – Bogdan Konopka po raz wtóry…


Dotarła do mnie, i nie tylko do mnie, optymistyczna wiadomość. Na pewno bardzo istotna dla mistrza Bogdana, gdyż w tym roku był on obok Romana Opałki jedynym z nielicznych artystów polskich biorących udział w prestiżowych targach sztuki FIAC w Paryżu. Informacja ta jest także mniej budująca, gdyż w tym roku nie pojawiały się w Paryżu żadne polskie galerie! Trzeba dużo zainwestować, żeby sprzedawać klasykę sztuki modernistycznej i postmodernistycznej i Polaków niestety na to niestety nie stać! Odnotujmy innych polskich artystów biorących udział na FIAC, przede wszystkim Paulinę Ołowską, która wystawia w słynnej nowojorskiej Metro Pictures, sprzedającej prace Cindy Sherman. Z innych polskich twórców obecnych na tych prestiżowych targach wymieńmy także: Romana Opałkę, Anetę Grzeszykowską, Agnieszkę Kalinowską i Michała Budnego. Ale być może kogoś pominąłem, gdyż przeglądanie setek prac w Internecie jest nużące i jak to na targu bywa  znajdziemy praktycznie wszystko co dusza zapragnie, w każdym rodzaju i stylu, zaczynając od klasyki awangardy (Laszlo Moholy-Nagy) a kończąc na Mirosławie Bałce.

Bogdan Konopka i François Paviot na targach FIAC w Paryżu, 2010 

Bogdan Konopka napisał mi kilka dni temu istotne informacje odnośnie zamieszczonej poniżej pracy. Oto fragmenty z kilku maili: „Moja galeria pokazała tylko jedną moją fotografię styk z 8x10 cala zrobioną pięć lat temu. Zdjęcie limitowane jest do pięciu egzemplarzy. […] Na FIAC kopii sprzedało się cztery a piąta - ostatnia jest zarezerwowana. Czyli że można powiedzieć, iż poszedł cały nakład. To dość wyjątkowa sytuacja , przynajmniej w mojej karierze. Raz tylko zdarzyło mi się na targach ART Moscou pokazać w galerii GLAZ 14 (ale rożnych) fotografii i wtedy poszły wszystkie co do jednej jak leci. To było w 2008 tuż przed kryzysem”.
 
 Bogdan Konopka, Hommage  á Andy Warhol, 19.04.2005

Dlaczego ta fotografia sprzedała się w całym nakładzie. Czy potencjalni odbiorcy chcieli mieć „dwa obiekty w jednym”, czyli przypomnienie mitu Warhola w wydaniu Konopki? Być może, ale polski artysta długo pracował na swój sukces i jest rozpoznawalną postacią na mapie fotografii nie tylko francuskiej (i oczywiście polskiej), ale europejskiej. Operuje bardzo wyrazistym stylem, którego się trzyma przynajmniej od kilkunastu lat w odróżnieniu od tzw. polskich „nowych dokumentalistów”, którzy wątpią w dokument oraz poczucie stylu. 


Warto zaznaczyć, że dokument w Polsce od początku lat 80.  istnieje bez kontekstu i związków  z tzw. „nowym dokumentem” i ma się całkiem dobrze dzięki: Konopce, Andrzejowi Lechowi, Wojciechowi Zawadzkiemu i Ewie Andrzejewskiej. Był jeszcze jeden bardzo zdolny fotograf w tym zakresie – Eryk Zjeżdzałka (zm. 2008), lecz okrutny los, pozbawiał go szansy rozwoju artystycznego. Mamy też nowego fotografa w tym gronie – Katarzynę Karczmarz, która tworzy przekonywujące portrety i martwe natury. Za moment ukaże się mój tekst na ten temat w „Exitcie”.

 Etykiety wystawowe z Galerii François Paviot - Konopki i Brassaïa

Bogdan Konopka zapracował sobie na ten sukces – artystyczny i finansowy. Zachęcam do przeczytania naszego wywiadu z książki wydanej wraz z Krzysztofem Makowskim, (którego  serdecznie pozdrawiam w trudnych dla niego chwilach), pt. Słowo o fotografii (2003) oraz najnowszego wywiadu, jaki przeprowadził z Konopką Marek Grygiel w „Fototapecie”, pt. Co się widzi, a czego się nie dostrzega. Rozmowa z Bogdanem Konopką, który z pewnością zasługuje na bardziej wnikliwą analizę, ze względu na kontrowersyjne wypowiedzi obu rozmówców. 


P.s. Dziś rano, czyli 13.11.10 uświadomiłem sobie, że zapomniałem o jeszcze jedynym prawdziwym dokumentaliście, czyli fotografie z takim potencjałem. Jest nim Marcin Sudziński z Lublina - autor przejmującej ekspozycji o swym ojcu i przeczuciu zbliżającej się śmierci, pokazanej w 2010 na Fotofestiwalu w Łodzi. Oosbiście dla mnie była to najciekawsza wystawa indywidualna. Jego prace dotyczące Wisconsin Death Trip, wykonane razem z Katarzyną Majak, pokazałem także na Biennale Fotografii w Poznaniu w 2009 roku.

wtorek, 2 listopada 2010

Keymo’s Gallery of Photographs. Artystka końca epoki



Władysława, 2009


Autorka skrywająca się pod pseudonimem Keymo działa na polu fotografii portretowej, malarstwa i rysunku. Jest absolwentką ASP w Krakowie.


Ada, 2009

Pozostawmy na razie jej dokonania z zakresu tradycyjnych technik i zastanówmy się nad fotografią. Jaki uprawia styl? Dlaczego jest tak blisko fotografii mody, czego nie potrafię do końca zrozumieć. Chyba, że pragnie pokazać prawdziwe oblicze tego środowiska, jeśli jest to możliwe. Jej fotografia jest bardzo sugestywna i przypomina mi perwersyjną ekspresję w stylu Egona Schielego – wielkiego artysty ciała, który musiał zaistnieć, aby powstała twórczość Hansa Bellmera.


Asia, 2009

Bez tytułu, 2009

Jest to jednocześnie rodzaj narcystycznego fotografowania, w którym znajdziemy kilka wzajemnie uzupełniających się konwencji. Jest to trochę styl zbliżony do „lekkiego” („soft”) antyfeminizmu Helmuta Newtona. Kiedy indziej zbliża się do dokonań: Nobuyoshi Arakiego („znęcanie” się nad kobietą), ekshibicjonizmu Nan Goldin, amatorskości "prawdziwego" ujęcia Juergena Tellera. Jeszcze innym razem do surrealistki Claude Cahun, przełamującej dominujący schemat płci. Jest to także sugestywna fotografia portretowa o charakterze fetyszu, mocno erotyczna i niezwykle silnie przesiąknięta seksualnością. Niektórych widzów może odrzucać wątek sadomasochistyczny i perwersyjny. Całość wydaje się być na razie mocno eklektyczna i manieryczna, ale żyjemy w takich czasach. Czyżby była to dekadencka wersja końca pewnej epoki?


Kat, 2009



Jednak zdjęcia, szczególnie barwne, dzięki wykorzystaniu analogowych materiałów posiadają określoną temperaturę uczuciową i wielki potencjał malarskości, w tym tradycji Witolda Wojtkiewicza. Jestem pod ich wrażeniem! Wszystko to dzięki Rafałowi Piekarzowi - kuratorowi wystawy zbiorowej Pink Cube w krakowskiej Galerii Olympia, gdzie do 27.11.2010 r. można oglądać wybór 21 fotografii Keymo.


 
Sabinacity, 2009

Oto fragment maila Keymo do mnie (01.11.2010) na temat "pesymistycznej" według mnie wymowy jej prac: "Perwersja obecna w mojej fotografii nie jest pesymistyczna, to pewna estetyka ciała, która dla mnie pozostaje najciekawsza.... perwersja pozwala wydusić z ciała prawdziwe piękno, to trochę jak z owocem, trzeba go zgnieść, żeby uwolnić soki, poczuć zapach miąższ....tradycyjne akty patrzą na ciało, jakby głodny zaglądał  przez witrynę do sklepu pełnego żarcia... a ja staram się raczej wejść do sklepu i coś podpierdolić :)".


 Fashion, 2009

Mam jednak nadzieję, że ten czar szybko nie pryśnie. Ale muszę zaznaczyć, że przeszkadza mi w tych pracach pesymistyczne przesłanie. W latach 90., w podobnym „stanie” wizualnym powstawały zdjęcia Sławka Beliny, który praktycznie przestał już tworzyć. Czasami stać go tylko na żart. Ale to za mało, aby na dłużej przetrwać w ludzkiej pamięci!


 Martine, 2009